Pyffel: W Cieśninie Tajwańskiej toczy się bardzo delikatna gra
Nancy Pelosi już drugi przebywa na Tajwanie, gdzie spotyka się z tamtejszymi liderami politycznymi. Komentatorzy zwracają uwagę, że spowodowane tą wizytę napięcie pomiędzy Pekinem a Waszyngtonem osiągnęło poziom niespotykany od dziesięcioleci.
Ekspert w dziedzinie polityki zagranicznej i Chin Radosław Pyffel odniósł się do sprawy między innymi na swoim koncie na Twitterze.
"Najbliższe kilkadziesiąt godzin w Cieśninie Tajwańskiej i wykonane w tym czasie ruchy będą b.ważne. Zdecydują bowiem o tym kogo społeczność międzynar. nie tylko kraje Zachodu, ale również glob. Południa, a przede wszystkim kraje regionu (w jakim stopniu) uznają za agresora" – ocenił.
"Toczy się bardzo delikatna "blame game" czyli gra o to, kto zostanie uznany za winnego potencjalnej dalszej eskalacji. To będzie bardzo ważne bowiem wpłynie na postawę, rodzaj i siłę ewentualnego zaangażowania krajów regionu takich jak Japonia, kraje ASEAN Australia czy Korea" – napisał.
"Tak, czy inaczej jesteśmy już daleko (daleko jak nigdy dotąd w scenariuszu eskalacyjnym na IndoPacyfiku). Jeden mały błąd, jeden jedyny raz, gdy emocje wezmą górę i nastąpi drobna pomyłka w kalkulacjach i... możemy być świadkami otwarcia nowego frontu po drugiej stronie Eurazji" – dodał Pyffel.
Pelosi na Tajwanie
Przypomnijmy, że w niedzielę Pelosi poleciała na czele amerykańskiej delegacji do Azji. Na liście wizytowanych krajów znalazły się: Singapur, Malezja, Korea Południowa i Japonia. Okazało się, że zgodnie z nieoficjalnymi doniesieniami mediów, Pelosi we wtorek wylądowała na lotnisku w Tajpej, a w środę wystąpiła w tajwańskim parlamencie.
Po przybyciu amerykańskiej polityk na wyspę chińska armia ogłosiła wielodniowe manewry w regionie. Chińskie władze poinformowały w środę o wstrzymaniu importu z Tajwanu kilku artykułów rolniczych, a ministerstwo handlu zawiesiło eksport naturalnego piasku na Tajwan.
MSZ Chin ostrzega
W środę głos zabrał minister spraw zagranicznych Chin Wang Yi. Przekazał, że wizyta amerykańskiej polityk jest „kompletną farsą”, a Stany Zjednoczone naruszają suwerenność Państwa Środka pod pretekstem walki o demokrację.
"Te przewrotne działania nie zmienią międzynarodowego konsensusu co do jednych Chin ani nie odwrócą historycznego trendu, zgodnie z którym Tajwan powróci do ojczyzny. Kto igra z ogniem, nie wyjdzie z tego bez szwanku, a kto popełnia wykroczenia przeciwko Chinom, zostanie niechybnie ukarany" – stwierdził Wang.
Spór o status wyspy
Przypomnijmy, że Chiny nie uznają niepodległości Tajwanu i uważają wyspę za własne terytorium. W stosunkach międzynarodowych przyjmują zasadę "jednych Chin" oznaczającą, że państwo reprezentuje wyłącznie władza w Pekinie. Rząd w Tajpej ma natomiast poparcie Stanów Zjednoczonych.
W marcu prezydent Joe Biden odbył długą wideorozmowę z chińskim przywódcą Xi Jinpingiem.
Podczas rozmowy poruszono właśnie problem statusu Tajwanu. W ocenie władz Państwa Środka Tajwan stanowi prowincję separatystyczną, którą należy przywrócić do wspólnot, w razie konieczności przy użyciu siły. Pekin nie ukrywa, że jest to najbardziej drażliwa i najważniejsza kwestia w ich stosunkach ze Stanami Zjednoczonymi. – Jeśli kwestia Tajwanu nie zostanie rozwiązana we właściwy sposób, będzie to miało wywrotowy wpływ na stosunki między dwoma krajami – miał powiedzieć Bidenowi prezydent Chin.
W oświadczeniu Białego Domu Biden powtórzył w rozmowie z Xi, że polityka USA wobec Tajwanu nie uległa zmianie, i podkreślił, że Waszyngton "nadal sprzeciwia się jakimkolwiek jednostronnym zmianom status quo".